sobota, 31 sierpnia 2013

Chamom i zarozumialcom dziękuję



Robię remont krakowskiego mieszkania. Znów sama. Córka dostała się na studia, więc musi zmierzyć się z dorosłością.

Mieszkanie, można powiedzieć, że jest w stanie skrajnej ruiny. Jakiś czas temu zamieniłam dotychczasowe duże mieszkanie na mniejsze. Dużego nie byłam w stanie utrzymać. Córka go nie lubiła.
W tym obecnym poprzednio mieszkali starsi ludzie. Nie lubię takiego stylu urządzania mieszkania – na ścianie tapety i okładziny, kasetony na suficie. Olbrzymie wbudowane w ściany szafy pamiętające lata 60-te ubiegłego wieku.

Mieszkanie stało dość długo puste. Kiedyś zdjęto liczniki. Żeby podpisać umowę z gazownią na dostawę gazu musiałam wymienić skręcane rury gazowe na spawane. W zeszłym tygodniu zaliczyłam wizytę kominiarza. Do gazowni potrzebne jest zaświadczenie o drożności kominów gazowych i wentylacyjnych. Kominiarz wymyślił dodatkowo, że w komin gazowy trzeba wbudować metalowe drzwiczki, bo jak wpadnie do środka np. ptaszek i umrze śmiercią tragiczną, to nie będzie go jak wyjąć, zatka komin a my otrujemy się tlenkiem węgla. Kominy kończą się na poziomie mieszkania. Przewidujący i zapobiegliwy facet jest, bo nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał w łazience drzwiczki do komina. A może nie zwracałam na to uwagi.



No i o te drzwiczki poszło. Bo co jestem w stanie wykonać sama to jestem , ale wykuć w kominie dziurę i wstawić drzwiczki, nie czułam się na siłach. Zwłaszcza, że elektryk z braku wiedzy, że trzeba mieć drzwiczki, poprowadził tamtędy kabel i zrobił gniazdko. Jedyne zresztą w łazience.

Komu zlecić tak odpowiedzialne zadanie, jak wykucie dziury w kominie. Przeleciałam w myślach listę fachowców z którymi miałam w swoim życiu do czynienia, ale żaden się nie nadał. Żaden nie przyjdzie do takiej dupereli. I nagle doznałam olśnienia. Dwa piętra niżej remontują mieszkanie. Wezmę chłopaka od nich, zajmie mu to 20 minut, dam mu stówkę i po sprawie. Chłopak był chętny, jak najbardziej, ale kazał powyższe uzgodnić z szefem. Kiedy szef się pojawił, zagadnięty przeze mnie na klatce, brzydko i niegrzecznie odburknął, że nie ma teraz czasu ze mną rozmawiać. No to odpowiedziałam mu, że później to ja nie będę miała czasu i tym sposobem szansę na rozwój owocnej współpracy zdusiłam w zarodku.

Wykuję sobie tę dziurę sama. Przełożę nawet ten kabel elektryczny. Żaden cham i zarozumialec „nie będzie  pluł mi w twarz”. Taka ambitna jestem.