piątek, 15 marca 2013

Jak zbudowałam dom - część IV

Popełniłam w trakcie budowy kilka grzechów.
1.Miałam zbyt duże zaufanie do ludzi. A może to była naiwność i brak doświadczenia. Oszukiwali mnie robotnicy, oszukiwali sprzedawcy. Sprzedawali mi wadliwe materiały budowlane, a ja nie umiałam dochodzić swoich racji.
Nie potrafiłam wyegzekwować poleceń od robotników. Ufałam, że mają wiedzę i zdrowy rozsądek.
Ponieważ budowy nie miał kto przypilnować, bo ja pracowałam zawodowo,  panowie robili co chcieli.

Geolog w opinii geologicznej zaznaczył, że wykopy pod budynek mają być robione w porze suchej i szybko zakopane. Chodziło o to,żeby z uwagi na łupki  ziemia nie namakała. Jak to wyglądało, widać na zdjęciach. Fundamenty panowie zakopali w listopadzie, jak przyszły mrozy, na moją wyraźną prośbę zresztą, podszytą obawą, że mróz wysadzi fundamenty.

 Dom jest postawiony na górze, na kraju skarpy.


Zawsze wiały tu spore wiatry. Pamietam jak w 1998r postawiłam garaż blaszak jako tymczasowy budynek gospodarczy. W swojej naiwności wierzyłam, że on tak sobie będzie stać, nie przymocowany do niczego, bo przecież ciężki jak cholera.
Przyjeżdżam kiedyś, patrzę, a tu na sąsiednim polu ktoś postawił garaż taki jak mój. Pierwsza myśl, że ktoś wziął ze mnie przykład. Druga myśl, że ktoś ukradł mój garaż i postawił na swoim polu :)
Jak podeszłam bliżej okazało się, że to mój garaż tylko nie wiadomo dlaczego leży do góry nogami  w odległości ze 100m od miejsca w którym go pierwotnie postawiłam.

Wiedząc, że teren jest wietrzny, kazałam przykręcać wszystkie dachówki. Robotnicy, też to wiedzieli. Jak w pierwszym roku po postawieniu domu  zaczęło wiać, dachówki leciały z dachu jak liście. Okazało się, że panowie budowlańcy przykręcali co drugi rząd bo "przecież nie było potrzeba".

Takich historii było wiele. Niektórym udało mi się zapobiec bo dostrzegłam wcześniej co się święci.
Opaczność czuwała nade mną gdy samowolnie, niezgodnie z projektem przesunęli ścianę, bo ich zdaniem tak było  lepiej :)  Udało mi się w porę przyjechać i kazać im w trybie pilnym to rozebrać. Ścianę mieli  już postawioną  do wysokości 1,5 m .

2. Nie słuchałam czasem mądrych porad.Wszystko musiałam wypróbować sama. Dużo czytałam, kupowałam Muratora, mam nawet podręczniki o robotach murarskich i zbrojarskich. Nawet jak ktoś mi mówił, że to jest złe rozwiązanie, i tak musiałam spróbować czy faktycznie.
Tak było na przykład z przepływowymi , elektrycznymi, ciśnieniowymi,  ogrzewaczami wody. Miałam takie w mieszkaniu w mieście i sprawdzały się doskonale. Jednopunktowe - to z uwagi na oszczędność wody i energii.
Nie przewidziałam, że w mieście w instalacji jest stałe ciśnienie wody, a na wsi hydrofor powoduje, że ciśnienie się zmienia.
Co prawda elektryk coś tam mówił pod nosem na ten temat, ale kto by go tam słuchał. Miałam wizję i koniec.
Pierwsza kąpiel i rozczarowanie. Jak ciśnienie w instalacji spadało, polewałam się wrzątkiem, jak rosło-zimną wodą. W kuchni  ogrzewacz nie grzał wody wogóle, bo był za słaby, a  woda wpływająca do instalacji  zimniejsza niż w mieście.

Przerabiałam wodę wielokrotnie.  Kupiłam ogrzewacz regulowany elektronicznie. Komfort kapieli zdecydowanie się poprawił. W kuchni założyłam  mały bojler.
Przepływowe ogrzewacze pozostały bezużyteczne. Trzeba było słuchać elektryka. To były na darmo wyrzucone pieniądze.

Na bloku , w którym uprzednio mieszkałam, w 1999r  wymieniali dachówkę. Pamietała czasy II wojny światowej. Mając bardzo skromne fundusze,  naczytawszy się Muratora, wymyśliłam, że ja tę dachówkę wyczyszczę, odnowię i położę na moim nowym domu. Robotnicy, którzy  dachówkę zdejmowali pukali się oficjalnie w główkę, ale byli tak uprzejmi, że mi ją nawet przywieźli na działkę. Musiałam ją tylko sobie rozładować.
Leżała do 2006r i można powiedzieć, że się przydała. Potłuczoną wykorzystałam do wypełnienia fundamentów.

Sama zmieniłam układ ścian działowych w domu. To można było zrobić bez zmiany pozwolenia na budowę. Kazałam odwrócić bieg schodów, bo chciałam mieć schody w salonie jako element wyposażenia pokoju.  Robotnicy coś tam mruczeli o zmianie położenia okna. Znów nie słuchałam. Zrozumiałam jak wybudowali.  Wskutek zmiany biegu schodów okno dostępne jest   tylko z dwumetrowej drabiny :)

3. Nie przewidziałam, że własny dom to nie mieszkanie w bloku. Że od płytek na podłodze ciągnie zimno i nie da się chodzić na bosaka.  Że do piwnicy nie zjedzie się taczkami po schodach i dobrze jest mieć także drzwi bezpośrednio z pola. Że gdy się całymi dniami pracuje, bez centralnego ogrzewania jest po prostu zimno.

Są  rzeczy z których jestem zadowolona. Wybudowana piwnica, piec kaflowy, zbiorniki na deszczówkę, ecotherm na ścianach. Są także rzeczy, których mi brakuje  np. budynek gospodarczy.
Co nieco trzeba poprawić, bo przez moją niefrasobliwość i brak wiedzy bądź niechlujstwo wykonawców są zrobione źle i nie spełniają swojej funkcji.
Kominek z nadmuchem źle dmucha, wełnę na poddaszu przewiewa wiatr i szron pojawia się w łazience na suficie, zamarzają zimą rury kanalizacyjne bo stoi w nich woda.

Gdybym dziś miała zaczynać budowę domu od nowa, zbudowałabym dom parterowy,bez poddasza użytkowego. Już dziś  nie chce mi się chodzić po schodach, a być może za chwilę nie będę mogła.
Mniejszy, od tego który posiadam i z garażem. Zamiast budować piec i kominek zbudowałabym centralnie położony piecokominek taki jak ten http://forum.budujemydom.pl/Piecokominek-t10952.html
 No i koniecznie wodne ogrzewanie podłogowe.
 Ponoć pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a trzeci dopiero dla siebie.
Mam prawie pięćdziesiąt lat. Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Jeszcze mam czas.

5 komentarzy:

  1. W zyciu bym nie prypuszczala, ze przy budowie domu trzeba wziac az tyle elementow pod uwage... Nas czeka generalny remont domu na wsi (oprocz dachu, bo juz zrobiony po wichurze 4 lata temu), wiec az mi sie wlos na glowie jezy .... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie da się przewidzieć wszystkiego.Po prostu robi się i nie myśli za dużo. A potem się to kilka razy przerabia :)
    A najważnijsze, to nie zatruwać się głupotami.
    Bo wtedy cała radość ze zrobionej rzeczy zostaje zastąpiona przez złość i zniechęcenie.
    Ja mam zamiar przerobić kominek i podłogi. Ale jeszcze nie teraz.
    A może kominek nie będzie mi potrzebny, bo wybuduję dom w Hiszpanii i będę tam spędzać zimę. Kto wie, kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też dziękuję. Sprawia mi przyjemność, że Ci się podoba. Bloga piszę nie tylko dla innych ale też dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno było, ale na pewno odczuwasz wielka satysfakcje i dumę. Zbudować dom to nie byle co.

    OdpowiedzUsuń