sobota, 12 października 2013

Podsumowanie wakacji


Zawsze z końcem lata robię podsumowanie minionych wakacji i zaczynam planować, co będę robić w następnym roku. Sumuję wydatki, sprawdzam na czym mogłam zaoszczędzić, zastanawiam się co by się jeszcze przydało kupić.

W tym roku prawie 3 tygodnie wakacji spędzone z córką nad morzem wraz z dojazdem kosztowały mnie
2 451zł.

Na tę kwotę złożyły się:
pobyt na campingu – 780zł (2 osoby, 2 psy, namiot samochód)
paliwo(gaz) - 205zł (4 tankowania + ciut więcej)
koszt opieki na pozostałymi w domu psami – 550zł
jedzenie – 765zł
konserwy dla psów 150zł

Na czym mogłam zaoszczędzić?.
  • Na przykład na kwocie wydanej za pobyt na campingu. Camping na który jeżdzimy jest drogi. Chyba najdroższy. To camping Przymorze. Za wszystko się płaci. Koszt pobytu dwóch osób z psami, samochodu, namiotu daje kwotę 52 zł dziennie, a komfort pobytu w tym roku nie był rewelacyjny. Pleśń na sufitach i ciągły brak papieru w toaletach. Są w Rowach campingi, gdzie można przebywać za zdecydowanie mniejsza kwotę, a komfort jest porównywalny albo lepszy - na przykład Wagabunda.

Co się sprawdziło?
  • -Namiot. To Hannah Bight – 3 osobowy, z dużym przedsionkiem w którym można swobodnie stanąć, wykonany starannie i z bajerami. Nie miałam żadnego problemu, żeby go rozłożyć po raz pierwszy. Wszystko jest oznaczone kolorami. W namiocie najpierw rozkłada się tropik, a później podwiesza sypialnie. W razie deszczu mokry jest tylko tropik. Piszę 3-osobowy, choć w internecie stoi, że czteroosobowy. Moim zdaniem tam 4 osoby nie wejdą, chyba że bez materacy i na śledzia.



  • -Jazda w nocy. Cisza, spokój, bez korków, upału i zbytniego pośpiechu. W tamtą stronę trochę byłam zmęczona i mimo guarany czułam piasek pod powiekami, choć spać mi się nie chciało. Spowrotem – bez problemu. Wyjechałyśmy o 13.00 dojechałyśmy na 4 rano. Pół trasy przebiegało w dzień i nawet dość się jechało, z wyjątkiem Torunia, gdzie był gigantyczny korek do jedynego na Wiśle mostu. Toruń, Łódź i inne duże miasta trzeba w dzień omijać szerokim łukiem. Same korki i remonty dróg.

Co się nie sprawdziło?
  • Stolik i krzesła. Były za małe, za minimalistyczne. Na stole nic się nie mieściło, przy dłuższym siedzeniu na krześle bolał kregosłup. Sprawdzały się, jak jeździłam z malutkim namiotem, przy dużym straciły rację bytu.  Dochodzę do wniosku, że przychodzi moment, w którym człowiek zaczyna oczekiwać minimum komfortu. Życie po harcersku już nie dla mnie.

Co kupić na przyszłość?
  • Wspomniane krzesła z oparciem i porządny stół. Składaną szafkę z tkaniny na aluminiowym stelażu – żeby jakoś ogarnąć ten bałagan. 3 kg butlę gazową – żeby nie drżeć, że gaz się skończy. Dwa kapoki dla psów - żeby się nie utopiły w Łupawie :) Dlaczego w Łupawie a nie w morzu? Bo w morzu się nie mogą kąpać. Nie wiem dlaczego, ale po piciu morskiej wody miały krwawą biegunkę. Problem narastał od lat i w tym roku było apogeum. Nawet nie chcę myśleć co jest w tej wodzie, ja w każym razie od lat nie wchodzę do Bałtyku wyżej niż do kolan. Myślę, że po 30 latach nadszedł czas na zmiany.

A o nieśmiałych planach na przyszły rok kiełkujących w mojej głowie będzie następnym razem.
Piszę mało, ale dużo myślę. Może w końcu będę miała czas przelać te myśli na papier.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz