czwartek, 18 kwietnia 2013

Sport ekstremalny

I im dłużej jeżdżę, tym bardziej jestem przekonana, że "zawód kierowca" to jest  sport ekstremalny.



Mam prawo jazdy i jeżdżę samochodem jako kierowca 15 lat. Byłam dumna nie z tego , że nigdy nie spowodowałam wypadku, a z tego że nikomu nie pozwoliłam w siebie wjechać.  Do dzisiaj.

Dziś niewiele brakowało, a młody człowiek przy zmianie pasa skasowałby mi cały bok i przód.
I nawet szczególnie nie mam do niego pretensji, bo to moja wina. Nie w dosłownym znaczeniu oczywiście, bo jechałam prawidłowo i miałam pierwszeństwo.
Po prostu zachowałam się niekulturalnie. Facet wyjeżdżał z podporządkowanej ulicy na chama, a ja zamiast go puścić jak to robię zazwyczaj, postanowiłam mimo wszystko przejechać, licząc, że się zreflektuje.
Nie zreflektował się. Po incydencie szybko odjechał, bojąc się widocznie, że będę na niego wrzeszczeć.
Daleko nie uciekł, dogoniłam go gnana ciekawością, kto siedzi z kierownicą. On widać też był ciekawy, w ostatecznym rozrachunku podniósł rękę w geście powszechnie uznanym za przeprosiny.
Jakby nie było miło z jego strony, bo koleżance ktoś wjechał  w samochód  i uciekł. Kobita nawet nie zdążyła zapisać numerów rejestracyjnych.

Generalnie na drodze nie mam kłopotów. Nie wygrażam i nie wydzieram się od czasu, gdy na takie gesty wysiadło z sasiedniego samochodu dwóch osiłków, żeby mi ręcznie wytłumaczyć, że nie lubią takiego zachowania.
Staram się przewidywać zachowania kierowców,  pozwalam zmienić pas  jeżdżącym zygzakiem, wpuszczam na suwak, nie jeżdżę na wyścigi, przestrzegam przepisów zwłaszcza dotyczących ograniczenia prędkości. Zapłaciłam jeden mandat za przekroczenie prędkości. Jechałam w terenie zabudowanym 60 km/h i było to na Pomorzu.
Wiem że  w samochodzie marki seicento w razie zderzenia czołowego silnik wyląduje mi na kolanach.
Jestem świadomym i kulturalnym kierowcą  i dlatego żyję.

Czy wszyscy kierowcy to chamy. Według mnie większość. Każdy uważa się za mistrza kierownicy, i ten z siwą głową i ten z prawem jazdy pachnącym drukarnią. Za kierownica wstępuje w tych ludzi jakiś demon.
Piszę o mężczyznach, bo kobiety w większości jeżdżą inaczej. Jak zakopianką jedzie ktoś za mną z pędkością 70 km na godzinę ( jedyną dozwoloną na całym odcinku do Myślenic) to wiadomo, że kobieta.

Tylko jeden raz w życiu miałam do czynienia z kierowcą na poziomie. Było to parę lat temu.  Po tym jak przy cofaniu wjechałam w słupek, pękł mi zderzak w aucie.
Jeżdziłam z tym pęknietym zderzakiem, bo nie miałam pieniędzy na nowy.
Gdy raz zostawiłam samochód na osiedlu pod blokiem, po powrocie za szybą zastałam kartkę następującej treści " Przepraszam Panią uprzejmie, ale przy cofaniu rozbiłem Pani zderzak. Proszę się ze mną skontaktować w sprawie zwrotu kosztów naprawy..... i tu nr telefonu.
Jak do faceta zadzwoniłam, dłuższą chwilę trwało, zanim dotarło do niego co próbuję mu przekazać. Że ja ten zderzak miałam już rozbity.
Skończyło się na przeprosinach, a z pęknietym zderzakiem dojeździłam do końca żywota samochodu.

Panie kierowco, jak Pan przeczyta mojego bloga, niech się Pan do mnie odezwie. Mineło co prawda z 10 lat, ale ja dalej jestem atrakcyjna i do tego wolna :))))

6 komentarzy:

  1. Przyznaję się - sam się kiedyś uważałem za mistrza kierownicy - oj zwłaszcza, kiedy moje prawko jeszcze pachniało świeżą farbą :) Od tego czasu spokorniałem, zacząłem jeździć rowerem (a co za tym idzie: dostrzegać jeszcze więcej błędów kierowców), no i siłą rzeczy jeżdżę o WIELE mniej niż kiedyś. I sam widzę, że czasami zdarza mi się zrobić jakiś błąd na drodze, na który jeszcze parę lat temu bym sobie nie pozwolił. Brak praktyki robi niestety swoje. Ale ma to i dobre strony - mając świadomość własnych niedoskonałości, jeżdżę zupełnie inaczej - a co za tym idzie - o wiele bezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżdżę szybko i często łamię przepisy. No cóż, taki jest fakt. Ale staram się być kulturalną za kierownicą i nie tylko. Najlepszym przykładem kultury jazdy, była dla mnie Anglia- gdyby naszych kierowców przerzucić tam- byłby jeden wielki korek nie do rozładowania. Obserwuję jednak, że zwiększa się poziom zachowania na naszych drogach, a to cieszy, gdyż nawet jeśli komuś niechcący zajadę drogę, a przeproszę, to... ok, nic się nie dzieje, ujmy na honorze nikomu to nie przyniosło. Zazwyczaj rozstajemy się z uśmiechem i tyle. Takich kierowców sobie i Wam życzę :) AZ

    OdpowiedzUsuń
  3. atrakcyjna i wolna :D

    super to zabrzmiało na zakonczenie artykułu

    pozdrawiam,
    Remigiusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolna tylko dla tego Pana. Na takiego faceta warto poczekać 10 lat :-)

      Usuń
  4. Haha, na Zakopiance 70 km/h - jakbym siebie widziała. ;) A w Wawie - kiedyś ślisko było, mieliśmy malucha, zaparkowałam pod pracą, niedaleko od niewielkiego skrzyżowania. Wyglądam przez okno, a tam mi coś z tyłu malucha zwisa... Wyskakuję z kolegą, patrzymy, a to ktoś mi wjechał w zderzak, pół zderzaka odpadło... Żadnej karteczki oczywiście nie było. Zderzak wzięliśmy na taśmę klejącą, w domu dałam śruby i tak parę lat jeździłam. A numery rejestracyjne tego "zdolnego" przekazała mi parę lat później dozorczyni sąsiedniego bloku, porządna kobieta, która była świadkiem zdarzenia. Ale nie chciało mi się dochodzić swego...

    OdpowiedzUsuń
  5. No to do zobaczenia na Zakopiance. Jak ktoś będzie za mną jechał 70 km na godzinę, to znaczy żę to Ty :)

    OdpowiedzUsuń